Witajcie gadżetomaniacy! Czy wiecie, że dzisiaj mamy pierwszy dzień jesieni? Słonka będzie coraz mniej, deszcze zrobią się bardziej ulewne, będzie dużo błota i jeszcze więcej wiatru zrywającego parasole. Ale jest jeden pozytyw – przynajmniej jak dla mnie – nie będą męczyć nas komary. :-)
Skończy się uporczywe brzęczenie w okolicach przytulonego do poduszki ucha, nie będzie swędzących bąbli, opuchnięć i zadrapań. Ach, co za ulga! :-) Gdyby jednak ktoś z Was, kogo komary jakimś cudem unikają jak ognia, tęsknił za odgłosem tych nieznośnych i bezlitosnych żyjątek – mam rozwiązanie. Spokojne Wasze rozczochrane głowy! :-) Przedstawiam Wam Komara Incognito...
Owad jest całkiem nieszkodliwy, bo nie lata, nie gryzie tylko bzyka. :-) Świetnie nadaje się jako pomysł na śmieszny prezent. Choć w tym wypadku jest to określenie względne… Dobrze bawi się ten, kto wie, że Komar Incognito to małe niebieskie pudełko z suwaczkiem on i off, który uaktywnia lub unieszkodliwia „skrzydlatego stwora”. Ten, kto padnie ofiarą żartu, może nieźle się – delikatnie mówiąc - zdenerwować. Elektroniczny komar jest bowiem świetnie przystosowany do przechytrzenia przeciwnika – moduluje dźwięk, podgłasza, przycisza... A kiedy zapali się światło, by dorwać krwiopijcę – ten milknie. I szukaj wiatru w polu…
Choć ja jestem pierwszy do inicjowania zabawnych sytuacji, ostrzegam, że przeginanie w używaniu tego gadżetu może skończyć się fochem ciemiężonego w ten sposób. Ale do odważnych świat należy! :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz