poniedziałek, 30 stycznia 2012

Ludwik, Reksio czy Tuptuś?

Czasem każdy z nas ma taki dzień, że najchętniej usiadłby pod kocem, z gorącym kakao i przytuliłby się do mięciutkiej podusi, która – jak tarcza ochronna – odbije wszystko to, co złe i niedobre. Tarczy co prawda jeszcze u mnie nie znajdziecie, ale za to mam coś przyjemniejszego. Pod kątem przytulania, rzecz jasna. :-) Bo już jutro Międzynarodowy Dzień Przytulania! :-)

Miś Ludwik, Żuczek Tuptuś, Pies Reksio to mięciutkie, cieplutkie, nadzwyczaj delikatne i przyjemne w dotyku pluszaki, które pełnią funkcję maskotki, poduszki pod głowę oraz kocyka jednocześnie. Poważnie! Sam nie wierzyłem, jak to możliwe, dopóki nie przyjrzałem się im bliżej. Funkcji maskotki i poduszki wyjaśniać nie będę, bo tutaj pewnie nie ma wątpliwości. Zaś co do kocyka... Nie jest to tak duża poducha, by móc na niej spać i jednocześnie się nią przykryć. Ze śpiworkiem też nie ma wiele wspólnego. Każdy piesek, misio i żuczek ma pod brzuszkiem zwinięty w rulon, przymocowany na rzep mięciutki kocyk, który po rozwinięciu osiąga rozmiar 100x80 cm.

Miś Ludwik, jak na rasowego niedźwiedzia przystało, jest w kolorze brązowym. Piesek Reksio urzeka radosną mordką. Żuczek Tuptuś zaś zwraca uwagę swoimi czułkami, za które można chwycić, by przytulić się jeszcze mocniej.

To wiecie już, którego wybieracie? :-) A może macie pomysł na to, która poducha chwyciła za serce MrJoy’a? :-)

piątek, 27 stycznia 2012

Słodkie Walentynki

No to zaczął się walentynkowy szał... Macie już coś dla swoich połówek? Bo to, że celujecie w gadżet, to chyba samo się przez się rozumie, no nie? :-) Pomożecie mi coś wybrać? A może ja Was do czegoś zainspiruję..? To do dzieła! :-)

Pierwsze, co przyszło mi do głowy to to, że musi być to prezent związany z miłością i ze słodyczami. No nic nie poradzę na to, że cukierkami można mnie przekonać do wszystkiego. Hm, właściwie to prawie do wszystkiego. :-) Wiem, wiem, że to ma być prezent na Walentynki dla dziewczyny, nie dla mnie. Ale tak myślę, kto nie lubi wsunąć czasem czegoś słodkiego? No właśnie. :-)

Słodka bielizna, bo wokół niej krążą teraz moje myśli, to sposób na urozmaicenie każdego wieczoru. Zwłaszcza walentynkowego. No i – umówmy się – która kobieta nie chciałaby dostać kompletu nowej bielizny? Więc nie trzeba się martwić, że prezent będzie nietrafiony. No i przede wszystkim nie jest tuczący. Chociaż zestaw jadalnej bielizny składa się z ok. 330 owocowych cukierków, zawiera jedynie 40 kalorii, które i tak można szybko spalić, chociażby poprzez namiętne spoglądanie sobie w oczy… :-) :-) :-) No, ale na tym to ja już się rozwodził nie będę. :-) Wiem, że kreatywności Wam nie brakuje i znajdziecie pewnie masę zastosowań takich, od których zaczerwieniłyby mi się policzki. :-)

To co: stringi z sercem, słodka podwiązka, słodki staniczek czy może słodkie stringi? :-)

Już od samego myślenia o tym robi się słitaśnie. :-) :-) :-) Tym, którzy zdecydują się na ten słodki upominek, życzę smacznej zabawy. :-)

środa, 25 stycznia 2012

Telefony, telefony...

Próżno szukać dzisiaj kogoś, kto nie ma przynajmniej jednego telefonu komórkowego. Prawda? Sam znam co najmniej kilka osób, które nie rozstają się z tym urządzonkiem nawet na chwilkę. Właściwie to się temu nie dziwię. Komórka umożliwia kontakt ze światem, ale jest też często używana jako notes lub swoisty wizytownik. Wam też czasem zdarza się iść ulicą, zobaczyć jakieś ogłoszenie i szybko zanotować w telefonie, a potem, już na spokojnie, nie móc się odnaleźć w tych zapiskach? No właśnie. :-) Skądś to znam… :-) Dlatego pomyślałem, że czas temu zaradzić i spróbować „przeprosić” się ze starym pomysłem.

Mówię oczywiście o notesie. :-) Ale, jak to zwykle u mnie, nie mam na myśli takiego zwyczajnego, a z niepowtarzalnym designem. Ten, który chcę Wam zaproponować, to – mogę powiedzieć – znak naszych czasów. Dlaczego? Bo jest to Adresowa Karta Sim! :-) Świetnie więc będzie komponować się z komórką. Powiem Wam, że już miałem okazję z niego skorzystać i mój nietuzinkowy notesik budził powszechne zainteresowanie. No bo w sumie jak tu nie zaciekawić się nadnaturalnych rozmiarów kartą sim? :-) W centymetrach ma 13,5x8,5 - całkiem pokaźna, prawda? Jak na sim, rzecz jasna. :-)

Gadżet ten jest w niebieskim kolorze, więc chyba całkiem modnym. Ale na trendy kolorach to ja się raczej mało znam. :-) Za to doskonale wiem, że notes jest świetny - można zapisać sobie tam telefony, e-maile, adresy czy co tam jeszcze, co pozwoli skontaktować się z koleżkami. :-)

Adresowa Karta Sim jest także świetnym zabezpieczeniem na wypadek kradzieży komórki, czego oczywiście nikomu z Was nie życzę, ale ten, kto to przeżył, wie, że lepiej się zabezpieczyć w tym względzie i mieć kopię kontaktów. Jest jednak jeden warunek. Samo posiadanie sim-notesu sprawy nie załatwi – trzeba jeszcze regularnie weń notować. :-)

Możecie zacząć od adresu mego bloga i sklepu. :-) Pamiętajcie – pod „M” jak MrJoy! :-)

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Jak zostać panem sytuacji?

Nie cierpię poniedziałków! Znów się nie wyspałem! Miałem tyle rzeczy do zrobienia w weekend i oczywiście na planach się skończyło. W dodatku boli mnie głowa i mam już serdecznie dość! Może zlikwidujemy ten najgorszy dzień w tygodniu, z którym nawet piątek trzynastego się nie równa, hm?

Gdyby tak urozmaicić jeden z moich gadżetów i zrobić tak, by po wciśnięciu poniedziałek zniknął i od razu pojawiłby się w to miejsce wtorek… Albo – lepiej - od razu piątek! Najlepiej od razu piątek po południu… :-) Ach… chyba mogę tylko o tym pomarzyć… Takiej władzy nikt raczej nie posiada… Ale za to ja mam namiastkę… HA! :-)

Przycisk Panika na USB to niesamowity gadżet, który pozwoli nam zawsze, zwłaszcza w biurowych sytuacjach, panować nad sytuacją. No, bo komu z nas nie przydarzyło się w przerwie od obowiązków zajrzeć na serwisy plotkarskie, kupić książkę przez internet czy poczytać ulubionego bloga? :-) No właśnie, człowiek zestresowany szuka inspiracji w aferze z Justinem Bieberem i co chwila rozgląda się, czy za rogiem nie czai się szef. Kooooniec z tym! Z przyciskiem „Panika” nie dacie się przyłapać. Wystarczy w sytuacji zagrożenia wcisnąć button i już można odetchnąć z ulgą, gdyż na ekranie komputera pojawi się w jednej chwili specjalnie przygotowany obrazek, który zamaskuje Wasze dotychczasowe działania. Na specjalnej płytce otrzymacie grafiki imitujące tabelkę popularnego programu biurowego lub będziecie mogli stworzyć coś własnego, coś, co „przekona” szefa, że dzielnie pracujecie. Nieźle to wykombinowałem, no nie? :-) To jak, są zainteresowani? :-) :-)

Jak tylko pojawi się upgrade, czyli wersja pozwalająca na skasowanie niewygodnego poniedziałku, uprzejmie Wam doniosę. :-) Adieu!

piątek, 20 stycznia 2012

Na straży porządku

W miniony poniedziałek obchodziliśmy Dzień Sprzątania Biurka. Świętowaliście? Ja nie, bo zawsze mam wszystko na swoim miejscu i nie ma bata, by – jak to zwykle bywa – coś samo się zrobiło, w sensie nabałaganiło. Mój biurkowy gadżet – imprezowy przybornik stoi na straży porządku. O!

Muszę Wam powiedzieć, że to niezwykły wynalazek. Niewielkich rozmiarów zmieści się nawet na takim blacie, który jest mocno ograniczony powierzchniowo. Chociaż nie przypomina wielkich biurkowych stojaków na długopisy i inne piszące cuda, śmiało może z nimi konkurować. Został tak przemyślany, że z powodzeniem można schować w nim pióro, ołówek i notes. Tak, tak – dobrze czytacie – notes też. Czy Wasze biurkowe kolumbryny potrafią coś takiego? :-)

W dodatku imprezowy przybornik ma zabawny kształt ludzika przyklejonego do muszli klozetowej. On wcale nie robi tego, co myślicie! On opłakuje minioną imprezę! Ubolewa nad tym, że tak szybko się skończyła! :-) :-) :-) Niemniej jednak, bez względu na to, co tam zauważyliście, musicie przyznać, że to wesoły gadżet, który powinien znaleźć się przynajmniej na jednym biurku w nudnym, biurowym pokoju, prawda? :-) Jestem przekonany, że pomoże nieco rozluźnić atmosferę, a wtedy – jak pewnie wiecie – więcej pomysłów do głowy przychodzi. Nie tylko tych szatańskich. :-)

Myślę, że może być też – przekornie - super motywacją do pracy. Patrząc na niego człowiek odlicza godziny i minuty, myśląc: NIEDŁUGO WEEKEND! :-) :-) :-)

środa, 18 stycznia 2012

Niech moc punktualności będzie z Wami!

Wyobraźcie sobie, że jesteście sami w pokoju… Jest ciemno… Nagle rozlega się przerażający odgłos głośnego oddechu… A żeby podrasować sytuację i sprawić, że adrenalina aż będzie w Was kipiała, dodam, że panicznie rozglądając się po pomieszczeniu nagle dostrzegacie w jego głębi czerwone oczy… Brzmi, jak scenariusz z najstraszliwszego horroru, prawda? :-) Teraz może się on sprawdzić. W dodatku w każdym domu!

No, to teraz biegnijcie do kuchni, by zaparzyć sobie melisy na uspokojenie. Chyba, że jesteście fanami Gwiezdnych Wojen i od razu odgadliście źródło opisywanego przeze mnie dźwięku? :-) Taaak – dokładnie - to Lord Vader! A właściwie głowa Lorda Vadera z zamontowanym na czole zegarem. :-) Niezła kombinacja, nie? :-) A jakie robi wrażenie! Zwłaszcza, jak zgaśnie światło. :-) Piorunujące! Zwłaszcza na tych, co raczej nie lubią się bać i mają baaaaaardzo bujną wyobraźnię. Ale dobrze Wam radzę, nie testujcie mocy Lorda Vadera – zegara na osobach o słabych nerwach. To może skończyć się naprawdę niezłą burą.

Gadżet ten, jak pewnie sami zauważyliście, to idealny pomysł na prezent nie tylko dla fana sagi Gwiezdnych Wojen, ale dla każdego, kto uwielbia filmy z gatunku science fiction – wszak postać Lorda Vadera w tych kręgach jest kul-to-wa! No chyba się ze mną zgodzicie?

Nie dość, że to naprawdę ekstra gadżet, to także świetny element wystroju pokoju dla nastolatka, o walorach edukacyjnych. Zegar ten posiada bowiem „staromodne” wskazówki, które nie podadzą godziny na tacy, a trzeba ją umieć odczytać. :-) No, to czuję, że Was do niego przekonałem. :-)

Tylko pamiętajcie, żeby nie gasić światła, kiedy będziecie sami w domu. Wiecie, co się wtedy stanie… :-) :-) :-) Chyba, że lubicie się bać… :-)

poniedziałek, 16 stycznia 2012

16 stycznia - Dzień Pikantnych Potraw

Piszę do Was w przerwie pichcenia obiadu, licząc na to, że może podpowiecie mi, cóż dzisiaj mógłbym przygotować. No, nie dziwcie się – czasy takie nastały, że trzeba być człowiekiem-orkiestrą. Wprawdzie bliżej mi do pomocnika kucharza niż szefa kuchni, ale wiem, że sercem potrawy są przyprawy. A w Dniu Pikantnych Potraw, wyjątkowo musi być na ostro! :-)

A ponieważ nie tylko smak potrawy się liczy, chociaż jest on bardzo ważny, a także odpowiednie podanie, zobaczcie na te cudeńka! :-) Spokojnie, nie musicie się bać, to tylko pojemniki na przyprawy. Prawda, ze robią wrażenie? J Heh, powiem Wam, że każdy reaguje właśnie takim wielkim „Woow” – dokładnie, jak Wy przed chwilą. Ale absolutnie się nie dziwię, bo one są, co tu dużo mówić, bombowe! :-)

Szczególnie efektywnie w bombach prezentuje się pieprz mielony, który może imitować proch strzelniczy, jeśli tylko pozwoli się odfrunąć swojej wyobraźni w tym kierunku i pod warunkiem, że gospodyni domu pozwoli zabrać w marzenia ten pojemnik na przyprawy. :-) :-)

Jest nietuzinkowy, estetyczny i z jajem, czyli dokładnie to, co lubię najbardziej. :-) Pojemniki na przyprawy, które Wam dzisiaj prezentuję, można bez skrępowania postawić na stole, pod nosem tych, co to sobie lubią zawsze dosolić. :-) Można również obdarować kogoś takim gadżetem – zestawem, kto interesuje się militariami lub pracuje w służbach porządkowych. Myślę, że będzie zachwycony!

Ale się rozgadałem i odbiegłem od tematu głównego… To co pikantnego macie dzisiaj na obiad? :-)

piątek, 13 stycznia 2012

Każdy lubi być adorowany

Każdy z nas lubi mieć poczucie, że jest dla kogoś ważny i lubi, kiedy mu się to okazuje. Mogą to być miłe gesty, słowa, uśmiechy lub drobne upominki. Ja zwykle uśmiecham się i zawadiacko puszczam oko, a Wy? :-) A kiedy wybranka mego serca w ogóle się tego nie spodziewa, wyciągam – jak królika z kapelusza – upominek… A wtedy… Ach, fajnie jest dawać prezenty ukochanej! :-)

A ponieważ adorowanie jest fajne zarówno dla kobiety, jak i mężczyzny, co powiedzielibyście na to, by z tej okazji nie sprawiać sobie indywidualnych prezentów, a kupić sobie „sparowany” gadżet? :-) Iść do sklepu RAZEM i wybrać coś, co składa się z dwóch części, które tworzą całość, hm? :-) Przynajmniej nie będzie problemu z tym, że może się nie spodobać. :-) Wiem, wiem, że Was zaintrygowałem teraz – widzę to w Waszych oczach… :-)

Spójrzcie tylko na te rozkosznie tulące się do siebie dwa sercowe kubeczki. Czyż nie są urocze? :-) Powiem Wam w sekrecie, który z pewnością każda kobieta z łatwością odkryje, że to prezent – symbol. Ułożone w sposób dopełniający się wzajemnie, czyli tak, jak na obrazku :-), wskazują na wiszące w powietrzu uczucie… Odważyłbym się nawet powiedzieć, że przypominają obrączki, czyż nie? :-) A pozytyw, drogie panie, jest taki, że żaden mężczyzna, który będzie co rano pił kawę z takiego sercowego kubka, nie wystraszy się i nie ucieknie z argumentem na ustach, że przytoczyła go odpowiedzialność. Same plusy.

Ja Was jednak zachęcam, by adorować Wasze połówki każdego dnia! By zaskakiwać je na co dzień! Starać się wciąż na nowo podniecać ogień miłości – jakkolwiek śmiesznie to brzmi w moich ustach, ale muszę się Wam przyznać, mam nadzieję, że mnie nie wydacie? Chyba jestem romantykiem... Tylko czasem się zgrywam. :-) :-)

środa, 11 stycznia 2012

Szczęścia nigdy za wiele

No to stało się… W piątek będziemy mieć najbardziej pechowy dzień… Na samą myśl, że już za chwilę piątek trzynastego, niejednej niewieście pewnie drży serce. Muszę przyznać, że ja także miałem pewną dozę obawy, do momentu, kiedy postanowiłem, że odczaruję ten dzień. A co! Wprawdzie wróżką nie jestem, chyba, że przy okazji jakieś przebieranej imprezy :-), ale spróbuję! Co mi tam!

Jeśli Wy także macie dość czarnych kotów przebiegających Wam drogę właśnie w piątek trzynastego czy też skórek po bananach, które grupami leżą na chodnikach, czarujcie ze mną! :-) Lub – jeszcze lepiej – kupcie sobie wróżkę! Jak to mówią, szczęścia nigdy za wiele.

Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać… Spokojnie, MrJoy znalazł rozwiązanie i specjalnie dla Was (no, trochę też dla siebie) udał się na planetę Jajcarię po Wróżkę Białeczko. :-) Taaak, wiem, jak to brzmi… :-) ale wierzcie mi, Wróżka Białeczko to najbardziej magiczna wróżka, która poradzi sobie nawet z największym pechowcem, nawet w piątek trzynastego! Wystarczy ją tylko nakręcić, a ona zacznie czarować… A jeśli się uwierzy w jej magiczną moc, wtedy wszystko stanie się możliwe: rozsypane na ziemi skórki po bananach rozstąpią się, czarny kot zmieni umaszczenie i w ogóle wszystko będzie tak, jak być powinno. W kooońcu!

No dobra, może trochę poniosło moją wyobraźnię... :-) Ale sami przyznajcie, że to fajna kolekcjonerska zabawka. :-)

Duuużo szczęścia Wam życzę, nie tylko w pechowe piątki. :-)

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Jestem eco - jestem cool

Człowiek to jednak ma ekspansywną naturę… Wszędzie, gdzie tylko nie postawi nogi, zaraz wszystko sobie podporządkowuje. Mam wrażenie, że samonapędzająca się machina ruszyła i nie sposób jej zatrzymać. Jestem jednak przekonany, że można ją spowolnić i żyć bardziej eko.

Tak, tak – zachęcam do używania toreb wielorazowego użytku, segregowania śmieci (z nich też czasem mogą powstać ciekawe gadżety :-)) oraz do oszczędzania wody i prądu. W tym ostatnim może Wam pomóc mój najnowszy wynalazekekologiczny przycisk. I wcale nie mam na myśli włącznika światła. :-) Gadżet ten wyciska oszczędności z komputera. Ha! Kto by pomyślał! :-) Tyle czasu spędzamy codziennie wpatrując się w ekran – czy to w domu czy w pracy, czasem zdarza się nam – jak to zwykle bywa – odejść od komputera dosłownie „na momencik”, który koniec końców okazuje się kwadransem. A ta „chwilka” może bardzo dużo znaczyć dla środowiska…

Wystarczy podłączyć przycisk do komputera za pomocą wtyczki USB i wcisnąć guzik za każdym razem, kiedy „na momencik” będzie odchodziło się od komputera. Tym samym sprzęt dostanie polecenie, by przejść w tryb ekologiczny, podczas którego zużycie energii zmniejszy do absolutnego minimum tj. 1,8 Vat. Proste? Proste, a ile pożytku! :-) Wszelkie czynności można przywrócić znów wciskając ekologiczny przycisk. Co ważniejsze przejście z trybu normalnego z uśpionego trwa momencik. :-)

Ciekawa jest również opcja mierzenia jednostek dwutlenku węgla, jaką udało się zaoszczędzić podczas trybu ekologicznego! Prawda, że fajne? :-) Można bić własne rekordy! :-)

Tych, którzy potrzebują innych argumentów do tego, by przejść na tryb ekologiczny, spieszę poinformować, że podczas normalnego użytkowania przycisku w okresie rocznym można zaoszczędzić nawet 300 zł! Niebagatelna sumka, prawda? Ja bym ją przeznaczył na jakiś wypasiony gadżet… A Wy? :-)

środa, 4 stycznia 2012

Jak karnawał to karnawał!

Lubicie się dobrze bawić? Myślę, że nie ma osoby, która odpowiedziałaby na to pytanie przecząco. Ja także zaliczam się do grona imprezowiczów i powiem Wam, że już się nie mogę doczekać hucznego rozpoczęcia karnawału! :-) Całe szczęście to już za 3 dni! :-) Mam bowiem wiele naprawdę zajefajnych gadżetów, dzięki którym każda impreza będzie wyjątkowa i niezapomniana (i wcale nie mam na myśli ilości wypitych trunków – wierzę, że każdy zna umiar). :-)

Jednym z nich, na którym chciałbym się dzisiaj skupić, jest rura do tańca. Tak, tak – widzę już te Wasze uśmieszki, ale uwierzcie mi, dzisiaj taki gadżet nie powinien już budzić kontrowersji. No, przynajmniej nie takich, jak kiedyś. :-)

Taniec na rurze jest już jak aerobik, pójście na basen czy też taniec brzucha. Powstają profesjonalne szkoły nauki tańca z wykorzystaniem tego przyrządu, a chętnych, by posiąść tajniki wygibasów nie brakuje. Teraz, dzięki mojemu wspaniałemu gadżetowi, można trenować także w zaciszu domu i z postępów rozliczać się przed drugą połówką. :-) I wszyscy będą zadowoleni. Ćwiczenia na rurze mają bowiem dodatkowo dobroczynne działanie na ciało – zwiększają gibkość, poprawiają krążenie, wzmacniają uda, pośladki, ramiona, ręce i brzuch. Nic, tylko ćwiczyć. :-)

A jaka frajda na imprezach… Podejrzewam, że jak już zabawa rozkręci się na całego, jedna rura do tańca nie wystarczy. Każdy będzie chciał spróbować swoich sił i powirować z taką metalową, pokrytą chromem partnerką. :-) Ale nie ma się czemu dziwić czy krygować, tylko oddać się szaleństwom! Jak karnawał to karnawał! :-)

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Smak herbaty

Czołem imprezowicze! :-) Jak miewacie się po najgorętszej imprezowej nocy w roku? A może jeszcze balujecie? Ja musiałem dzisiaj być już w formie, ale ponieważ sylwestrowe hulanki skończyłem wczoraj wyjątkowo późno, dzisiaj dogorywam, a w przegonieniu cierpień pomaga mi gorąca herbata z cytryną – Wam również taką polecam. :-)

Niektórzy mówią, że smak herbaty zależy od marki od nietuzinkowego połączenia suszu w torebkach, ja dodałbym jeszcze, że przede wszystkim, wpływa na niego kubek, z którego się ją pije. Po szalonej, imprezowej nocy moim niezbędnikiem jest kontrowersyjny gadżetKubek Tron. Jak tylko zobaczycie, jak wygląda, zaraz zrozumiecie, o czym mówię…

Jak sami widzicie, kubek nie jest zwykły… Przypomina swoim kształtem ulubione siedzisko każdego filozofa, tudzież wielkiego fana czytelnictwa. Choć wygląda kubek w kubek jak sedes, nad jego zaprojektowaniem dumali angielscy designerzy, którzy koniec końców oddali do użytku solidny kubek w wyrazistych kolorach. Dla niektórych z Was pewnie napicie się czegokolwiek z takiego naczynia będzie nie lada wyzwaniem. Ja muszę Wam powiedzieć, że taki kubeczek to spore plusy. Po pierwsze, zwróci uwagę wszystkich. Ponieważ nie każdy na co dzień popija gorące napoje wprost z sedesu, nie ma mowy o tym, by ktoś się pomylił i przywłaszczył go sobie – od razu będzie wiadomo, do kogo należy kubek. Nie wyobrażam sobie bowiem, by nie pochwalić się przyjaciołom z pracy takim fantastycznym nabytkiem. Po drugie, nawet jeśli tak się stanie, szybko poznacie złoczyńcę – oczywiście po jego kubku. :-) Po trzecie, zawsze kiedy popijam herbatkę z mojego sedesowego kubka, ogłaszam wszem i wobec, że poprzedniej nocy nieźle się bawiłem i potrzebuję troski oraz spokoju, by dojść do siebie. Nawet nie wiecie, jak to się świetnie sprawdza. Wszystkie ważne sprawy w dniu, kiedy siorbię gorący napar z mego tronowego kubeczka, stają się nieważne… a świat od razu pięknieje… :-)

No to zdrówko, Kochani, za Nowy 2012 Rok! By był lepszy od minionego. :-)